26 czerwiec 2012
Witam serdecznie wszystkich, którzy szperając w sieci przypadkowo lub też nie znajdą się na moim blogu.
Zabierałam się do niego bardzo długo to z braku czasu albo też z innych przyczyn.
Ale wreszcie się udało
Troszkę o mnie.
Mieszkam w małej miejscowości i można powiedzieć, że prawie w centrum kraju.Uwielbiam naturę i wszystko co z nią związane. Lubię ciągle poznawać i uczyć się .Od dzieciństwa miałam styczność z rękodziełem ludowym, ze względu na okolicę w której mieszkam, więc chyba nikogo z moich znajomych nie dziwi moje zamiłowanie do tego typu rzeczy. Myślę, że ta moja pasja do robótek różnego rodzaju zaczęła się w dzieciństwie. Pamiętam dobrze, że kiedy odwiedzała mnie babcia-mama taty (niestety już nie ma jej z nami)- to zawsze w swoim podręcznym tobołku miała jakąś zaczętą serwetkę. Uwielbiałam patrzeć jak te serwetki robiła...Tak po protu z głowy, bez schematu. Marzyłam wtedy, żeby kiedyś też tak umieć... I tak sobie myślę, że chyba umiem...
Jako, że jestem osobą, która ciągle chce się uczyć czegoś nowego, to podczas wyjazdów do drugiej babci podpatrzyłam jak dzierga wełniane skarpetki. Oczywiście nie zabrałam się od razu do skarpetek, ale podczas jednych z zimowych ferii zrobiłam swoją pierwszą robótkę na drutach- opaskę na włosy .
Później w szkole na zajęciach technicznych była jeszcze makrama i inne rzeczy...
Oczywiście muszę wspomnieć również o mojej mamie, z zawodu krawcowej. Zawsze z podziwem patrzyłam jak wyczarowuje niczym wróżka piękne sukienki, spódniczki, bluzeczki i całą resztę kolorowych i przydatnych rzeczy .
I jeszcze ciocia znad morza, która podarowała mamie trzy serwetki wyszyte haftem kaszubskim i oczywiście z jej pomocą nauczyłam się haftu.
Ciągle spotykam na swojej drodze ludzi, od których tyle można się nauczyć...
Na koniec coś co skradło od razu moje serce, a mianowicie frywolitka czyli koronka czółenkowa. Oczarowała mnie od samego początku. Pamiętam jak marzyłam o czółenku, którego w moim miasteczku nie mogłam znaleźć w żadnej pasmanterii, bo nikt nie słyszał o czymś takim. Wreszcie pewnego dnia pan z pasmanterii wyszperał coś, co jak się okazało było właśnie tym moim wymarzonym czółenkiem. I tak się zaczęła moja przygoda z supełkami i trwa nadal.
Przez te wszystkie lata troszkę się tych różności nazbierało, dlatego postanowiłam się nimi troszkę pochwalić .
Tak doszliśmy do tego momentu. Oficjalnie zaczęłam prowadzić bloga. Jeśli ktoś zechce mi towarzyszyć i czasem zajrzy tutaj , to będzie mi bardzo miło
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz