czwartek, 27 września 2012

I znów nie mam czasu, żeby wrzucić coś nowego. A powodów jest dużo, a najważniejszy to ten, że lada moment egzamin na prawo jazdy więc każdą wolną chwilę wykorzystuję na naukę. Jutro egzamin wewnętrzny... Już się martwię, chociaż nie tak bardzo jak tym konkretnym. Testy szły wprawdzie opornie na początku, ale pewnie dlatego, że i czasu nie miałam zbyt dużo na porządne przyłożenie się do nich. Bo jak to z dziećmi... Początek roku szkolnego, więc zakupy jeszcze , a to coś by się zjadło dobrego...
A propos tego ostatniego to wczoraj wymarzyły sobie pizzę domowej roboty i cóż było robić. Zakasałam rękawy i do dzieła. Oczywiście dla moich łakomczuchów jedna to za mało, więc a co mi tam szkodzi machnęłam od razu dwie

 A teraz do pieca na trzy zdrowaśki i czekamy...
 No i proszę , już jest jedzonko...

 



































Po obiadku miał być krótki odpoczynek, ale zrobił się bardzo króciutki bo mój małżonek przytargał do domu nie za duże i nie za małe wiadereczko z taką oto zawartością :




czyż nie są śliczne






Tak więc popijając sobie poobiednią kawkę zabrałam się za obieranie grzybków. I tu niespodzianka... dołączyła moja najstarsza córa ( o kurcze nie spodziewałam się tego po niej,  tym bardziej że to w większości maślaki ) i zaoferowała swoją pomoc. W pierwszej chwili pomyślałam,oho pewnie ma jakiś interes do mnie, ale nie . Stwierdziła bowiem, że i tak niedługo idzie na dyskotekę inaugurującą pierwszy rok w gimnazjum czyli coś jakby ,,kocenie", więc na razie nie opłaca jej się zasiadać do lekcji. No i obieranie poszło szybciuteńko, grzybki grzecznie powędrowały na suszarkę, córcia do szkoły, a ja  do testów.