Kiedy zobaczyłam pierwszy raz w gazetce wiedziałam, że kiedyś muszę ją zrobić. Po pierwsze dlatego że uwielbiam róże-kojarzą mi się z dzieciństwem( rosły u mojej prababci i uwielbiałam je wąchać za każdym razem kiedy ją odwiedzałam), po drugie urzekł mnie ten wzór. W końcu się za nią zabrałam, ale w międzyczasie wyskakiwały różne inne prace i tak trochę się odwlekło. Jednak cierpliwie i pomalutku, nie uchroniwszy się od pomyłek i prucia, w końcu dotarłam do celu. Tak więc jest!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą serweta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą serweta. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 14 listopada 2016
niedziela, 29 czerwca 2014
I znów frywolitka - duuużo frywolitki
Tym razem są to dwie serwetki, choć właściwie jedną z nich można by nazwać serwetą.
Obydwie robione na zamówienie.
Pierwsza okrągła wzór Jana Stawasza, robiona w szaleńczym tempie, nie wiem sama jak i kiedy zdołałam ją zrobić, bo czasu na nią miałam niewiele. Skończona z końcem kwietnia dopiero teraz doczekała się wpisu na blogu. Głównie dlatego, że zaraz po oddaniu jej właścicielce zabrałam się za drugą serwetę, ale o tym za chwilę...
Pierwsza serwetka wygląda tak:
Z wzorem na drugą serwetę wiąże się zaś historia o której muszę koniecznie wspomnieć. Otóż w roku 1999 dokładnie w maju zakupiłam pierwszą w moim życiu gazetkę z serii Anna w której znajdował się przepiękny wzór na serwetkę zrobioną czółenkiem, a właściwie dwoma czółenkami.(czego wtedy jeszcze nie doczytałam). To było jak objawienie. Zakochałam się w tym wzorze a zarazem we frywolitce. Postanowiłam: koniecznie nauczyć się frywolitki !!! A ponieważ jestem osobą upartą i do tego jeszcze jak wszyscy znajomi twierdzą niesamowicie cierpliwą, to jak można się domyślić kolejnego dnia wpakowałam moją dwumiesięczną pierworodną córę w wózeczek i na spacerek, oczywiście w pobliżu pasmanterii. Mieszkam w niewielkim miasteczku w którym w tamtym czasie były zdaje się dwa sklepy i jedna budka z pasmanterią, gdzie nikt nie słyszał o czymś czółenkiem zwanym, ale nadzieja przyszła po dojściu do bazarku. Tam pan, który między nami mówiąc , miał lekki bałaganik w swoim maleńkim sklepiku, na moje pytanie o czółenko poprosił o dokładne opisanie tego ,,czegoś", po czym odrzekł: proszę poczekać...i zaczął po kolei przeglądać wszystkie pudełeczka. Nie pamiętam już ile trwało to poszukiwanie, ale maleństwo było cierpliwe i grzecznie czekało z mamusią i z nadzieją... I warto było czekać, bo w pewnej chwili pan wyczarował coś przypominającego pożądany przeze mnie przedmiot i zapytał : czy chodzi o to ? A jakże ! O to właśnie chodziło!!! No i w ten sposób kupiłam moje pierwsze w życiu czółenko, takie zwyczajne plastikowe, teraz już nie używane bo jest pęknięte). I jeszcze będę przez chwilę sentymentalna. Otóż pisząc ten post ma za plecami jako obserwatorkę m.in moją pierworodną, teraz 15-sto letnią pannę, która potrafi już śmigać czółenkiem... Łezka się w oku kręci, jak to w życiu się wszystko układa. Ale wracam do czółenka. przywiozłam do domu wymarzony skarb i w wolnej chwili zabrałam się do nauki. Oj ciężko było na początku, bo do pomocy miałam tylko i wyłącznie dwie kartki ze środka gazetki, niby wszystko było jasne, ale najtrudniej było załapać jak to zrobić żeby się nitka w kółeczku dała przesuwać, czyli jednym słowem na której nitce wiązać supełki. Po jakimś czasie kiedy już złapałam podstawy i zaczęło mi coś wreszcie wychodzić okazało się, że do wykonania serwety potrzebne są 2 czółenka. Tak więc następna wyprawa na bazarek, ale niestety okazało się, że pan miał tylko jedno. Tak więc niepocieszona wróciłam do domu, ale nie tak z niczym, bo pan obiecał pamiętać o moim zamówieniu. Od czasu do czasu zaglądałam cierpliwie do sklepiku, ale niestety pojawił się problem z moim zdrowiem, operacja, potem alergia córeczki i serwetka poszła trochę w niepamięć. Ale nie na zawsze, o nie. Kiedy wszystko się poukładało przypadkiem jakoś znalazłam się na bazarku i tak jakoś zajrzałam do mojego ulubionego sklepiku i okazało się , że jest. Drugie czółenko!. Wreszcie je miałam!. Ale jak to w życiu bywa , marzenia nie zawsze się spełniają od razu. Po latach przyszedł wreszcie taki dzień kiedy już na tyle sprawnie władałam czółenkami, żeby wreszcie je zrealizować. I tu dochodzimy do sedna sprawy. Mianowicie na początku tego roku dostałam zamówienie na serwetę na stolik . Miała być kwadratowa i wielkości ok 90x90 cm. Serwetka imieninowo- urodzinowa dla siostry zamawiającej. Kiedy wyrobiłam się z wcześniejszymi robótkami w długi weekend majowy wyciągnęłam z komódki Annę nr 5/1999 otworzyłam , wzięłam do ręki narzędzia, teraz już nowoczesne z wyjmowanymi szpuleczkami zakupione nie tak dawno przez internet i wzięłam się ostro do pracy. Teraz mogę to powiedzieć. Dałam radę choć czasem dopadały mnie wątpliwości...szczególnie pod koniec kiedy okazało się, że falbankę z jednej strony źle przyłączyłam i musiałam odciąć cały brzeg. Dziś serwetka została dostarczona i co najważniejsze spodobała się. Uff... Póki co obiecałam sobie, będę robić jednak troszkę mniejsze serwetki...
wtorek, 27 listopada 2012
W międzyczasie postanowiłam pochwalić się troszkę już zużytymi rzeczami zrobionymi parę lat temu. Pierwsza to nieduża serweteczka z bardzo wdzięcznym motywem kwitnących poziomek obrobiona skromną koroneczką.
I z bliska
I trochę większa tym razem z motywem róż
(niestety przy tej pogodzie zdjęcia wychodzą marnie)
dość często używana co poskutkowało nadmiernym zużyciem i teraz zastanawiam się jak to naprawić.
Faktem jest to,że niestety parę lat temu nie mogłam dostać płótna i wyszyłam ją na jakimś znalezionym w szafie u mamy. No i stało się, widocznie żywotność materiału się skończyła. Zastanawiam się czy nie wyciąć samych motywów i nie wykorzystać do naszycia na nowy materiał, ale jeszcze nie wiem. Zobaczymy.
A tutaj zrobione podczas zajęć decoupage szkatułki na drobiazgi dla moich dziewczyn.
Dla starszej miłośniczki kotów oczywiście wiadomo z jakim motywem
Dla młodszej pociąg jedna z jej pasji
A tutaj zrobione podczas zajęć decoupage szkatułki na drobiazgi dla moich dziewczyn.
Dla starszej miłośniczki kotów oczywiście wiadomo z jakim motywem
Dla młodszej pociąg jedna z jej pasji
niedziela, 1 lipca 2012
Jak pisałam bardzo lubię szukać nowych pomysłów , lubię też uczyć się nowych rzeczy. Dlatego, gdy zapoznałam się z techniką robótek na czółenku, zamarzyłam o serwecie na mój okrągły stolik. Nie miałam jeszcze wprawy w koronce czółenkowej dlatego zdecydowałam się na wzór z elementów. Wzorowałam się na schemacie zamieszczonym w miesięczniku Moje robótki nr 2/2005 autorstwa p. Jana Stawasza. zdjęcie 16 na stronie http://frywolitka.slupsk.pl/?id=serwety
Jeszcze jedna serwetka tym razem trochę mniejsza wzór również z ,,Moje robótki", niestety nie pamiętam numeru
Moja serweta wygląda tak:
Jeszcze jedna serwetka tym razem trochę mniejsza wzór również z ,,Moje robótki", niestety nie pamiętam numeru
Subskrybuj:
Posty (Atom)