Pokazywanie postów oznaczonych etykietą czółenko. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą czółenko. Pokaż wszystkie posty

sobota, 4 lipca 2015

Dziś dalszy ciąg koralikowo-frywolitkowej manii robienia biżuterii. Na dworze upał, a w domu chłodek...i jak tu nie skorzystać z odrobinki domowego cienia...Tak więc w wolnej chwili powstały kolejne corinki tym razem srebrno-czarne dla Agnieszki









I jeszcze słynny wzorek z facebooka u mnie w wersji brązowo-niebieskiej



 


piątek, 26 czerwca 2015

Magii wachlarzyków ciąg dalszy...

Pierwszy zestaw dla Kasi jasnowłosej w kolorze złotym(nitka DMC Diamant złota), niestety na zdjęciu wygląda bardziej jak srebrny...





Drugi zestaw dla ,,ciemnej" Kasi czarno-czerwony( czarna aida 20)


piątek, 19 czerwca 2015

Frywolitkowej biżuterii ciąg dalszy...

Wciągnęło mnie ostatnio robienie biżuterii frywolitkowo-koralikowej. Powstały więc takie drobnostki dla koleżanki (spóźnione imieninowe, ale zamówienie wpłynęło troszkę za późno), mam nadzieję że się spodobają.Zrobione z czarnego kordonka z czerwonymi koralikami, klasyczne połączenie kolorów, myślę że wygląda ciekawie





A tu dla odmiany dla dziewczynki czerwona Aida 20 połączona z szarymi i czerwonymi koralikami




Oczywiście nie mogło zabraknąć kolejnych corinek





A na koniec jeszcze prawie gotowa bransoletka, ta dla odmiany niebiesko-zielona, z przeźroczystymi koralikami których jakby troszkę nie było wiać, ale uwierzcie na słowo, że są...



wtorek, 28 kwietnia 2015

Frywolitka i rysunek

Dziś taki mały elemencik pewnie jeden z wielu, ale jeszcze nie wiem w jakiej konfiguracji się znajdzie...Okaże się w trakcie.Aida 10





I jeszcze pochwalę się rysunkiem mojej najstarszej córy


niedziela, 29 czerwca 2014

I znów frywolitka - duuużo frywolitki

Tym razem są to dwie serwetki, choć właściwie jedną z nich można by  nazwać serwetą.
Obydwie robione na zamówienie.
Pierwsza okrągła wzór Jana Stawasza, robiona w szaleńczym tempie, nie wiem sama jak i kiedy zdołałam ją zrobić, bo czasu na nią miałam niewiele. Skończona z końcem kwietnia dopiero teraz doczekała się wpisu na blogu. Głównie dlatego, że zaraz po oddaniu jej właścicielce zabrałam się za drugą serwetę, ale o tym za chwilę...
Pierwsza serwetka wygląda tak:
 
 
 
 
 Z wzorem na drugą serwetę wiąże się zaś historia o której muszę koniecznie wspomnieć. Otóż w roku 1999 dokładnie w maju zakupiłam pierwszą w moim życiu gazetkę z serii Anna w której znajdował się przepiękny wzór na serwetkę zrobioną czółenkiem, a właściwie dwoma czółenkami.(czego wtedy jeszcze nie doczytałam). To było jak objawienie. Zakochałam się w tym wzorze a zarazem we frywolitce. Postanowiłam: koniecznie nauczyć się frywolitki !!! A ponieważ jestem osobą upartą i do tego jeszcze jak wszyscy znajomi twierdzą niesamowicie cierpliwą, to jak można się domyślić kolejnego dnia wpakowałam moją dwumiesięczną pierworodną córę w wózeczek i na spacerek, oczywiście w pobliżu pasmanterii. Mieszkam w niewielkim miasteczku w którym  w tamtym czasie były zdaje się dwa sklepy i jedna budka z pasmanterią, gdzie nikt nie słyszał o czymś czółenkiem zwanym, ale nadzieja przyszła po dojściu do bazarku. Tam pan, który między nami mówiąc , miał lekki bałaganik w  swoim maleńkim sklepiku, na moje pytanie o czółenko poprosił o dokładne opisanie tego ,,czegoś", po czym odrzekł: proszę poczekać...i zaczął po kolei przeglądać wszystkie pudełeczka. Nie pamiętam już ile trwało to poszukiwanie, ale maleństwo było cierpliwe i grzecznie czekało z mamusią i z nadzieją... I warto było czekać, bo w pewnej chwili pan wyczarował coś przypominającego pożądany przeze mnie przedmiot i zapytał : czy chodzi o to ? A jakże ! O to właśnie chodziło!!! No i w ten sposób kupiłam moje pierwsze w życiu czółenko, takie zwyczajne plastikowe, teraz już nie używane bo jest pęknięte). I jeszcze będę przez chwilę sentymentalna. Otóż pisząc ten post ma za plecami jako obserwatorkę m.in moją pierworodną, teraz  15-sto letnią pannę, która potrafi już śmigać czółenkiem... Łezka się w oku kręci, jak to w życiu się  wszystko układa. Ale wracam do czółenka. przywiozłam do domu wymarzony skarb i w wolnej chwili zabrałam się do nauki. Oj ciężko było na początku, bo do pomocy miałam tylko i wyłącznie dwie kartki ze środka gazetki, niby wszystko było jasne, ale najtrudniej było załapać jak to zrobić żeby się nitka w kółeczku dała przesuwać, czyli jednym słowem na której nitce wiązać supełki. Po jakimś czasie kiedy już złapałam podstawy i zaczęło mi coś wreszcie wychodzić okazało się, że do wykonania serwety potrzebne są 2 czółenka. Tak więc następna wyprawa na bazarek, ale niestety okazało się, że pan miał tylko jedno. Tak więc niepocieszona wróciłam do domu, ale nie tak z niczym, bo pan obiecał pamiętać o moim zamówieniu. Od czasu do czasu zaglądałam cierpliwie do sklepiku, ale niestety pojawił się problem z moim zdrowiem, operacja, potem alergia córeczki i serwetka poszła trochę w niepamięć. Ale nie na zawsze, o nie. Kiedy wszystko się poukładało przypadkiem jakoś znalazłam się na bazarku i tak jakoś zajrzałam do mojego ulubionego sklepiku i okazało się , że jest. Drugie czółenko!. Wreszcie je miałam!. Ale jak to w życiu bywa , marzenia nie zawsze się spełniają od razu. Po latach przyszedł wreszcie taki dzień kiedy już na tyle sprawnie władałam czółenkami, żeby wreszcie je zrealizować. I tu dochodzimy do sedna sprawy. Mianowicie na początku tego roku dostałam zamówienie na serwetę na stolik . Miała być kwadratowa i wielkości ok 90x90 cm. Serwetka imieninowo- urodzinowa dla siostry zamawiającej. Kiedy wyrobiłam się z wcześniejszymi robótkami w długi weekend majowy wyciągnęłam z komódki Annę nr 5/1999 otworzyłam , wzięłam do ręki narzędzia, teraz już nowoczesne z wyjmowanymi szpuleczkami zakupione nie tak dawno przez internet i wzięłam się ostro do pracy. Teraz mogę to powiedzieć. Dałam radę choć czasem dopadały mnie wątpliwości...szczególnie pod koniec kiedy okazało się, że falbankę z jednej strony źle przyłączyłam i musiałam odciąć cały brzeg. Dziś serwetka została dostarczona i co najważniejsze spodobała się. Uff... Póki co obiecałam sobie, będę robić jednak troszkę mniejsze serwetki...





Tu właśnie nastąpiła niespodzianka



Na tych zdjęciach jeszcze nie końca naciągnięta


czwartek, 11 lipca 2013

Powrót frywolitki

Takie małe co nieco bo i czasu jak na lekarstwo. Niby dzień długi a jakoś tego nie odczuwam. Udało mi się jednak znaleźć czas na kolczyki i przy okazji nauczyłam się jak wplatać koralik w środek kółeczka. A na dowód zrobione na szybko zdjęcie niezbyt dobrej jakości bo przy świetle, ale jutro wrzucę lepsze







I jeszcze dzieło mojej najstarszej ...taka strasznie kreatywna z niej osóbka